Kliknij aby zobaczyć więcejNarzekałam, narzekałam, ale efektów chyba się nie muszę wstydzić…. Nie ukrywam, że tym razem pogoda to nie moja zasługa, natomiast zdecydowaną zasługą pogody było to, że to był chyba najnudniejszy z nudnych zlotów…..
Pogoda, standard domków, grill z obsługą postawiły tak wysoko poprzeczkę, że wrześniowy (bo wrzesień chyba jednak nie będzie odwołany.. :) )zlot trzeba będzie w jakimś spa chyba zrobić.

Ale, żeby podenerwować tych, co ich nie było to zdam krótką i lakoniczną relację z Kozienickich Spotkań Vespowych.
Ośrodek – wśród rzeszy domków dorównujących standardem domkom nieborowskim  stoją dumnie 4 nowe domki, a których 3 zajmowaliśmy my – w konfiguracjach różnych. Hindusy, jak na statecznych ludzi przystało :) zajęli pokój w ośrodku. W ośrodku - amfiteatr, na którego deskach Prezes mógł zaprezentować totalny brak zdolności wokalnych oraz jeziorko kozienickie, nad którym oglądanie zbliżającej się burzy stanowiło atrakcję sobotniego wieczoru.
Ale nie wyprzedzam faktów. W piątek razem ze Slafo i Czarkiem, którym dziękuję za wspólne spędzenie tego upalnego, ale jakże fantastycznego dnia pełnego jazdy po mazowieckich zakrętach, dotarliśmy do ośrodka jako pierwsi i od razu pojechaliśmy ustalać trasę parady na następny dzień. W międzyczasie dotarła ekipa z Sosnowca. A potem Pomorze, a końcu reszta Warszawy… No i Ortos, co prawda samochodem i tylko na jedną noc, ale wizyta Vice Prezesa z Wrocławia zdecydowanie podniosła rangę wydarzenia.
Ekipą, już prawie w komplecie, spędziliśmy spokojny, bezalkoholowy wieczór przy ognisku. Adi bohatersko wytrwał przy ognisku aż do przyjazdu Kunty, a potem tak się z Kunta zagadali, że przeoczyli, jak pozostała część zlotu udała się rano na śniadanie.
Po śniadaniu, no może nie tak od razu, ale niedługo po, ruszyliśmy na paradę – przez Pionki, Czarnolas, gdzie ukulturalniając się zwiedziliśmy muzeum Kochanowskiego, Garbatkę, gdzie w pośpiechu przed zbliżającym się weselem zjedliśmy zestaw obowiązkowy, czyli rosół oraz de volaille z frytkami i surówką – na obiad dotarły również Daga z Jo. A po obiedzie do Kozienic.
W ośrodku każdy wypełniał sobie czas, jak potrafił – Prezes i Onionka wymyślali konkursy i zbierali głosy, Jo z Lukasem postanowili upić jeża, ja z Vespazjanem i Serenissimą uprawialiśmy turystykę powodziową oglądając straszny krajobraz popowodziowy, a jednocześnie piękne rozlewiska Wisły…
Pan Adaś z restauracji zawołał nas wcześniej na grilla, ponieważ już z oddala było słychać odgłosy burzy. No i po raz pierwszy na zlocie mieliśmy grilla z obsługą…. Chociaż właśnie teraz mi się przypomniało, że to nie prawda – na Skutermanii w Tomaszowie też była obsługa, chociaż nie przy ognisku…. :) W trakcie trwania ogniska odbyło się wręczenie nagród w różnorodnych konkursach. Wyniki prezentują się następująco:

Dla tego, który jako jedyny poczekał na Kuntę – Adi
Dla najdłuższej trasy na Vespie – Maniak i Rambo oraz Caponi
Dla najdłuższej trasy samochodem – Kunta i Ania Maniakowa
Dla najładniejszego manuala – Hindus
Dla najładniejszego miksera – VespazJan
Dla najładniejszego meleksa – Lukas
Dla największego chama, pijaka i dziwkarza – ex equo – Maniak i Prezes

No i po raz pierwszy zorganizowane w tym roku wyboru Miss i Mister zlotu zakończyły się niespodziewanym dla wszystkich wynikiem:
Misterem Zlotu ex equo zostali Lukas i VespazJan
Miss Zlotu zostały/li ex equo….. Mario i Mateusz

Dzięki Waszym staraniom nagrody były naprawdę atrakcyjne, a fundowali je – Kino Polska, SPI, Scooter Center, Microsoft, Polfarma, TP SA, ważny urząd państwowy, którego nazwy nie pamiętam, ale Lukas na pewno rozjaśni moja przystarą pamięć :) - przepraszam, jak o kimś zapomniałam. A’propos gadżetów, to udało nam się ich uzbierać na tyle, że kolejny zlot jeszcze zaopatrzymy.
Ognisko zostało troszkę wcześniej przerwane , ponieważ słyszane w oddali grzmoty w końcu przyniosły burzę…. Grill się zwinął, a my się przenieśliśmy na taras. A deszcz padał, padał też i grad, ale też i deszcz, i deszcz, i deszcz. W środku nocy Panowie zaniepokojeni ciągłymi opadami i możliwością podmycia Vesp w skąpej bieliźnie przestawiali Vespy spod domków pod daszek – ale, czy zdjęcia z tej akcji się znajdą w Galerii…… no nie wiem….. ;)
Niedziela tradycyjnie dniem powrotów była – w ogóle ten zlot stał się kompletnym zaprzeczeniem naszych dotychczasowych doświadczeń – miło, kulturalnie, ‘proszę i dziękuję’, a na dodatek wyjazdy kolejnych grup przebiegały sprawnie, jak nigdy…..
A podsumowanie będzie nudne, jak ten zlot – nuda…. nuda…. nuda… i w ogóle nudnie z tą nudą…. może dla odmiany następny zlot zróbmy ciekawszy…… jakieś propozycje?!?!
Dziękuje za wspaniałą koszulkę doceniającą moje starania organizacyjne oraz dziękuję Serenissiemie, że znalazł ze mną ten ośrodek i zapewnił wspaniałe wyżywienie.

2012 © mixed by sid for all vespas freaks
"; } ?>